Otrzymałam w spadku , pół zeszytu z przepisami mamy . Pół ...
dwie córki , więc przepisy zostały podzielone na dwie części :) Jedna część pojechała , daleko , daleko , ale za jakiś czas wróci w ręce mojej córki i takim trafem , znów stanie się jednym , starym przepiśnikiem mamy , a właściwie stanie się przepiśnikiem babci . Mam nadzieję ,że te wyjątkowe kartki trafią za lat kilkadziesiąt do mojej wnuczki i tak dalej :) Najstarsze przepisy zostały spisane prawie 60 lat temu , kawał czasu. Wyjątkowy charakter pisma , cudownie zakręcone ogonki , dopieszczona każda literka , tak własnie do dziś pisze moja mama:) Zżółknięte i przybrudzone kartki , zawierają prawdziwą skarbnicę wiedzy , począwszy od ćwiartowania mięsa , po wykwintne pieczenie i ciasta . Nie zabrakło także receptury na czarninę , kluchy na pyrach , pyry z gzikiem , czy plędzki . Każdą z tych potraw uwielbiam i gotuję do dziś , ale czarninę sobie daruję ;) Najbardziej wzruszają mnie bazgroły , kotki i królewny , które rysowałyśmy z siostrą będąc dziećmi , podczas przeglądania zeszytu . Wspaniałe wspomnienia , wywołujące uśmiech na ustach :)
Cenne te zapiski , oj cenne ....
Cudowna jest taka pamiątka!
OdpowiedzUsuńJa mam po mamie z kolei śpiewnik, zeszyt ze starymi piosenkami, pięknie zdobiony rysunkami ołówkiem. Aż mi się łezka zakręciła ze wzruszenia...